poniedziałek, 25 lipca 2011

Rozdział 1

    Nienawidzę tego zapachu. Smrodu klatki schodowej, w której śpią pijani mężczyźni, tylko dlatego, że ich pijane żony nie chcą ich wpuścić do domu. Ale przechodzę przez nią, codziennie.  Szczerze mówiąc powoli przyzwyczajam się do tego esencjonalnego zapachu. Mieszka tu moja najlepsza przyjaciółka Barbara. Nie, nie jest biedna, że mieszka w takiej dzielnicy. Mieszkanie jest całkiem ładnie urządzone. Nie mam pojęcia dlaczego w końcu nie przeprowadzą się na jakieś porządne osiedle. Codziennie się nad tym zastanawiam omijając tych meneli. Nawet nie wiedząc kiedy znalazłam się przed drzwiami Basi. Ledwo podniosłam dłoń ku górze w celu zapukania, a przed twarzą ukazała mi się postać owej przyjaciółki. Niskiej, rudowłosej młodej kobietki. Dziś miała na sobie zieloną koszulkę. W sumie to nie był zielony, tylko miętowy podchodzący pod niebieski, z resztą nieważne. T-shirt ładnie komponował się z jasnymi dżinsami i bladą cerą. Baśka była osobą pełną energii, ale gdy było trzeba potrafiła nad sobą zapanować.
-O, cześć Ali. Już idę, poczekaj chwilkę - syknęła i odsłoniła swoje śnieżnobiałe zęby, których jej tak cholernie zazdroszczę.
-Dobra, tylko szybko - odpowiedziałam cichym głosem. Zawsze taki mam.
    Ali to moje zdrobnienie od Alicja. Nienawidzę tego imienia. Wielu rzeczy nienawidzę, a niestety mało lubię. Mam pełno kompleksów. Ludzie często się wypowiadają na mój temat. Szczerze mówiąc mam to gdzieś. Nie, to nie są obraźliwe rzeczy. Ciągle słyszę, jak ludzie zazdroszczą mi moich długich kruczoczarnych włosów. Niech sobie je wezmą, ich też nie lubię. A gdybym ścięła i przefarbowała również by mi się nie podobały. Już tak mam. W moim wyglądzie tylko i wyłącznie ubóstwiam oczy. Duże, niebieskie patrzałki. To nic, że nie komponują się z kolorem mojej czupryny lub rysami twarzy. I tak je lubię. Jestem osobą spokojną. Często rozmyślam, marzę. Ludzie twierdzą, że żyję w swoim świecie, potocznie zwanym wyobraźnią. I dobrze. Kocham to robić. Odcinam się od monotonnego życia i fantazjuję. Nie da się opisać słowami co wtedy się dzieje, to nie ma granic. Tym razem z moich przemyśleń otrzeźwia mnie dźwięk sms. Tej melodii też nie lubię, denerwuję mnie. Nie dam rady ustawić sobie innej, więc muszę trwać z obecną, lecz jakoś wytrzymam. Odblokowuję klawiaturę i czytam: "Cześć. No i jak tam po wczorajszym? ;*". Zszokowana nie wierzę własnym oczom. Nadawca: Rafał. Stoję jak słup w tej cholernie zimnej klatce z obciążeniem na plecach w formie plecaka i tysiące myśli przelatuje mi przez głowę. Nagle pytanie "Co było wczoraj?", a tak! Niedziela. Co wczoraj robiłam? Nic, to znaczy, nic szczególnego. Na pewno nic co by można było wspominać. Ale przecież ten koleś nawet ze mną nie rozmawia to w ogóle skąd może mieć mój numer? Ja jego miałam "na wszelki wypadek". Siedział sobie cicho gdzieś w mojej książce telefonicznej, pod nazwą 'Rafał' i było dobrze. A tu taki szok. On na pewno się pomylił. Oo, tak. Bo my wczoraj nawet się nie widzieliśmy. Nawet tak kątem oka. Już przypominając sobie o komórce zerknęłam, która godzina. Jest bardzo źle! Dochodzi ósma, a Baśki nie ma. Zatłukę ją normalnie. Nie dość, że ja tu czekam ponad 15 minut to jeszcze się spóźnimy do męczarni zwaną szkołą. Dobrze, że za tydzień koniec roku szkolnego. Odwracam się na pięcie w stronę drzwi i zaczynam dzwonić dzwonkiem. Raz, drugi, trzeci. O, nareszcie.
-Bacha, ile mam czekać?! Już prawie ósma. Co ty tyle robisz?! - wyskoczyłam na nią.
-Właśnie skończyłam, możemy iść - zamknęła drzwi i wyszłyśmy z klatki bez słowa.
-Rafał napisał. Pewnie się pomylił. - zaczęłam.
-Co? Jaki Rafał?
-Ten, o którym mówię Ci non stop, a ty jak zwykle masz to gdzieś.
-Nie, sorry. Już wiem o co chodzi. Co napisał?
-Zapytał jak po wczorajszym.
-Po wczorajszym? - aż stanęła z wrażenia. -To co Ty robiłaś?
-Byłam na imieninach u ciotki. Wiem, fascynujące. haha. I dlatego właśnie mówię, że się pomylił.
-A skąd miałby twój numer? On chyba nawet nie wie o Twoim istnieniu, haha. - zaśmiała się.
-No właśnie - jęknęłam cicho.
    Resztę drogi już nie gadałyśmy o chłopakach. Miałyśmy dość innych tematów. Gdy wchodziłyśmy na boisko od razu ujrzałam właśnie  nadawce wiadomości. Spojrzałam na niego i szybko odwróciłam głowę w inną stronę. Uznałyśmy, że nie ma sensu iść na pierwszą lekcję i dwadzieścia minut przesiedziałyśmy na boisku rozmawiając jak nakręcone.
    Wraz z ostatnim dzwonkiem na przerwę ulżyło mi. Mam dość budy jak na ten rok szkolny. Po wyjściu z sali nigdzie nie widziałam Basi. Nie zwracając na to uwagi udałam się w stronę wyjścia. Na schodach znów zobaczyłam Rafała. Postanowiłam przejść obok niego obojętnie spuszczając głowę w dół. Po chwili ktoś mnie dotknął w ramię, uniosłam głowę i dosłownie utopiłam się w karmelowych tęczówkach i doskonałych rysach twarzy. Tak, to był on, Rafał. Zapytał coś w stylu "Dlaczego nie odpisałaś?" i na końcu strzelił ten swój powalający uśmiech..